Kask na głowie (kij w mrowisko)
Moderatorzy: MirekCz, null, PeterCave
-
- Posty: 8
- Rejestracja: śr stycznia 23, 2008 11:21
- Jeżdżę od: 02 sty 2010
- Lokalizacja: Wrocław / Lubin
Re: Kask na głowie (kij w mrowisko)
Witam
Mam takie pytanie do znawców tematu... Czy można nadwerężyć kręgi szyjne przy niegroźnym lekkim upadku na rolkach?
Wczoraj miałam przyjemność ( i nieprzyjemność ) założenia pierwszy raz w tym sezonie rolek i pierwszej jazdy. Wszystko szło ładnie i cacy, ale do czasu... Zauważyłam, że prawa rolka przy jeździe prosto skręca mi w prawo, czasem lekko, czasem mocniej... i tak niefortunnie - zaznaczam przy jeździe wolnej prosto bez żadnego odpychania - skręciła mi, że nie zdążyłam nic zrobić i wylądowałam w trawie... Ponoć ktoś tu mówił rolki jeżdzą po trawie - moje nie chciały... Przy pierwszym kontakcie z trawą poleciałam jak długa. Nic mi się nie stało zaraz potem wstałam i pojechałam dalej, ale dziś odczuwam bóle w okolicy karku i szyi i zastanawiam się, czy ten upadek miał coś z tym wspólnego. Niestety nie kupiłam jeszcze kasku, więc jechałam bez niego, ale z głową wszystko w porządku tylko ta szyja mnie niepokoi.
Miał ktoś kiedyś podobne bóle?
No i co zrobić z tą feralną rolką, która upodobała sobie jazdę w prawo?
Mam takie pytanie do znawców tematu... Czy można nadwerężyć kręgi szyjne przy niegroźnym lekkim upadku na rolkach?
Wczoraj miałam przyjemność ( i nieprzyjemność ) założenia pierwszy raz w tym sezonie rolek i pierwszej jazdy. Wszystko szło ładnie i cacy, ale do czasu... Zauważyłam, że prawa rolka przy jeździe prosto skręca mi w prawo, czasem lekko, czasem mocniej... i tak niefortunnie - zaznaczam przy jeździe wolnej prosto bez żadnego odpychania - skręciła mi, że nie zdążyłam nic zrobić i wylądowałam w trawie... Ponoć ktoś tu mówił rolki jeżdzą po trawie - moje nie chciały... Przy pierwszym kontakcie z trawą poleciałam jak długa. Nic mi się nie stało zaraz potem wstałam i pojechałam dalej, ale dziś odczuwam bóle w okolicy karku i szyi i zastanawiam się, czy ten upadek miał coś z tym wspólnego. Niestety nie kupiłam jeszcze kasku, więc jechałam bez niego, ale z głową wszystko w porządku tylko ta szyja mnie niepokoi.
Miał ktoś kiedyś podobne bóle?
No i co zrobić z tą feralną rolką, która upodobała sobie jazdę w prawo?
- Agent_L
- Szybszy niż Chuck Norris na 4x100mm
- Posty: 565
- Rejestracja: wt lipca 17, 2007 12:36
- Jeżdżę od: 01 sie 2007
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Kask na głowie (kij w mrowisko)
Od każdego upadku można sobie nadwerężyć kark - a mnie szyja często boli od złego ułożenia poduszki w nocy.
Powerslide Cell 2006 /44 + Salomon Pilot V10 ?2004? /45
Kontakt : 505614321, PMy czytam rzadko : )
rolkowa mapka Warszawy
Kontakt : 505614321, PMy czytam rzadko : )
rolkowa mapka Warszawy
- koziar2
- Redaktor wrotkarstwo.pl
- Posty: 567
- Rejestracja: ndz maja 21, 2006 12:20
- Moje rolki: Rollerblade Twister III
- Jeżdżę od: 01 maja 2006
- Lokalizacja: Katowice
- Kontakt:
Re: Kask na głowie (kij w mrowisko)
Nic tylko zbieżność ustawić A tak na poważnie to jeździć, żeby mięśnie wzmocnić i powinno być lepiej._Anka_ pisze: Miał ktoś kiedyś podobne bóle?
No i co zrobić z tą feralną rolką, która upodobała sobie jazdę w prawo?
A co do szyi to moze Cie przewialo? albo szarpnelo Cie przy upadku i nawet nie wiesz kiedy. Jesli bol nie bedzie ustepowal i bedzie uciazliwy polecam kontakt z lekarzem.
I zeby nie bylo offtopa... Kask trzeba zakładać
-
- Ścigant 4x100mm
- Posty: 282
- Rejestracja: pn października 16, 2006 3:37
- Jeżdżę od: 02 sty 2010
- Lokalizacja: Poznań
Re: Kask na głowie (kij w mrowisko)
Trzeba sobie kupić poduszke w "MANGO" która układa sie do głowy chyba jest teraz promocja 169 zł za sztuke albo odrazu też dla żony za 2 szt. 299zł )Agent_L pisze:Od każdego upadku można sobie nadwerężyć kark - a mnie szyja często boli od złego ułożenia poduszki w nocy.
http://www.polturbo.pl Turbosprężarki sprzedaż regeneracja.
- Toudi
- Prześcignął Chuck`a...
- Posty: 1974
- Rejestracja: pn września 18, 2006 12:13
- Jeżdżę od: 02 sty 2010
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Re: Kask na głowie (kij w mrowisko)
To w moim przypadku kask wyszedł taniej a spać w nim też nikt mi nie zabroni. Żony nie będę rozpieszczał - niech śpi na poduszce.Drzastwa pisze:Trzeba sobie kupić poduszke w "MANGO" która układa sie do głowy chyba jest teraz promocja 169 zł za sztuke albo odrazu też dla żony za 2 szt. 299zł )Agent_L pisze:Od każdego upadku można sobie nadwerężyć kark - a mnie szyja często boli od złego ułożenia poduszki w nocy.
Pozdrawiam
Piotr
Piotr
-
- Ścigant 4x100mm
- Posty: 282
- Rejestracja: pn października 16, 2006 3:37
- Jeżdżę od: 02 sty 2010
- Lokalizacja: Poznań
Re: Kask na głowie (kij w mrowisko)
albo może jeszcze w śpiworze z z dmuchaną poduszką z TESCO za 4 zł i jeszcze misia ktorego dostała od "swojego męża"Toudi pisze:To w moim przypadku kask wyszedł taniej a spać w nim też nikt mi nie zabroni. Żony nie będę rozpieszczał - niech śpi na poduszce.Drzastwa pisze:Trzeba sobie kupić poduszke w "MANGO" która układa sie do głowy chyba jest teraz promocja 169 zł za sztuke albo odrazu też dla żony za 2 szt. 299zł )Agent_L pisze:Od każdego upadku można sobie nadwerężyć kark - a mnie szyja często boli od złego ułożenia poduszki w nocy.
http://www.polturbo.pl Turbosprężarki sprzedaż regeneracja.
- Janusz
- Redaktor wrotkarstwo.pl
- Posty: 598
- Rejestracja: czw sierpnia 23, 2007 11:26
- Moje rolki: Schaenkel Edge R
- Jeżdżę od: 01 lip 2002
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Kask na głowie (kij w mrowisko)
Ja od wczoraj nie mam wątpliwości czy zakładać kask czy nie:
Jechałem grzecznie za Alandym, gdy wyskoczył przed niego jakiś młokos, jakoś tak się spiąłem i chyba za szybko wyprostowałem, obróciło mnie, rolki wyskoczyły do przodu, nakryłem się nogami i wyrżnąłem d, plecami i potylicą o asfalt. Gdyby nie kask (Core Racing - to się nadaje do działu testy), to może bym za 10 lat nauczył się do Was pisać językiem mlaszcząc po klawiaturze. Skończyło się na obitych plecach i zdrapkach.
Apel: kaski włóż!
Janusz
Jechałem grzecznie za Alandym, gdy wyskoczył przed niego jakiś młokos, jakoś tak się spiąłem i chyba za szybko wyprostowałem, obróciło mnie, rolki wyskoczyły do przodu, nakryłem się nogami i wyrżnąłem d, plecami i potylicą o asfalt. Gdyby nie kask (Core Racing - to się nadaje do działu testy), to może bym za 10 lat nauczył się do Was pisać językiem mlaszcząc po klawiaturze. Skończyło się na obitych plecach i zdrapkach.
Apel: kaski włóż!
Janusz
-
- Posty: 20
- Rejestracja: ndz kwietnia 06, 2008 10:21
- Moje rolki: Roces ASP 100
- Jeżdżę od: 05 maja 2008
- Lokalizacja: Stargard Szcz
- Kontakt:
Re: Kask na głowie (kij w mrowisko)
Temat ważny więc i ja coś od siebie dorzucę. to dla tych którzy myślą że kask nie jest im do niczego potrzebny
Nawet sie nie zastanawiałem czy kupić kask i ochraniacze dzięki uprawianiu różnych sportów wyrobiłem sobie pewne odruchy które, można nazwać umiejętnością w miarę bezpiecznego upadania.mimo to zdążyłam już wypróbować i pozdzierać ochraniacze zniszczyć odzież, ale kasku jeszcze nie,
No i przyszła chwila prawdy na ostatnim treningu zakręcałem przy znacznej prędkości (znacznej jak dla kogoś kto sie uczy)i w pewnej chwili jedna rolka uciekły do przodu i całe ciało poleciało bezwładnie do tyłu, na szczęście ta druga noga zdołała mnie utrzymać. Gdyby nie to zapewne by bolało kask jest jedynym zabezpieczeniem w takiej sytuacji. jeśli straci się równowagę i poleci do tyłu nie lądując na pupie (co też nie należy do przyjemności), a od razu na plecach to na pewno skończy się to uderzeniem głową w twardą nawierzchnie . Bez kasku szanse uniknięcia poważnego urazu głowy są nikłe.
Słyszałem o osobie, która stała na rolkach i straciła równowagę – skutek uderzenie tyłem głowy w asfalt, następstwa krwiak i problemy z wymową. Dlatego namawiam wszystkich do korzystania z kasku i apeluję do rodziców zwróćcie uwagę na to w co są wyposażone wasze pociechy jeżdżące na rolkach
Nawet sie nie zastanawiałem czy kupić kask i ochraniacze dzięki uprawianiu różnych sportów wyrobiłem sobie pewne odruchy które, można nazwać umiejętnością w miarę bezpiecznego upadania.mimo to zdążyłam już wypróbować i pozdzierać ochraniacze zniszczyć odzież, ale kasku jeszcze nie,
No i przyszła chwila prawdy na ostatnim treningu zakręcałem przy znacznej prędkości (znacznej jak dla kogoś kto sie uczy)i w pewnej chwili jedna rolka uciekły do przodu i całe ciało poleciało bezwładnie do tyłu, na szczęście ta druga noga zdołała mnie utrzymać. Gdyby nie to zapewne by bolało kask jest jedynym zabezpieczeniem w takiej sytuacji. jeśli straci się równowagę i poleci do tyłu nie lądując na pupie (co też nie należy do przyjemności), a od razu na plecach to na pewno skończy się to uderzeniem głową w twardą nawierzchnie . Bez kasku szanse uniknięcia poważnego urazu głowy są nikłe.
Słyszałem o osobie, która stała na rolkach i straciła równowagę – skutek uderzenie tyłem głowy w asfalt, następstwa krwiak i problemy z wymową. Dlatego namawiam wszystkich do korzystania z kasku i apeluję do rodziców zwróćcie uwagę na to w co są wyposażone wasze pociechy jeżdżące na rolkach
Re: Kask na głowie (kij w mrowisko)
Witam. Ja powiem to tak:
Jeżdżąc bez " skorupy " Jesteś jak żaglowiec bez szalupy.
W razie jak by co możesz iść na dno.
Mnie osobiście ochrania Rollerblade Integral
Jeżdżąc bez " skorupy " Jesteś jak żaglowiec bez szalupy.
W razie jak by co możesz iść na dno.
Mnie osobiście ochrania Rollerblade Integral
niektórzy kiwają się przy kuflach, a ja przy kubeczkach
Powerslide Cell II / '07 ( banan )
pozdrawiam Marcin
Powerslide Cell II / '07 ( banan )
pozdrawiam Marcin
- Krzysztof
- Prześcignął Chuck`a...
- Posty: 697
- Rejestracja: pn maja 15, 2006 12:53
- Moje rolki: Grelowski
- Jeżdżę od: 01 cze 2002
- Lokalizacja: Poznań
Re: Kask na głowie (kij w mrowisko)
Wiadomo, że kask to sprawa bezpieczeństwa, ale i on nie pomoże gdy na drodze zjawi się bezmózgi kierowca
-
- Ścigant 4x100mm
- Posty: 282
- Rejestracja: pn października 16, 2006 3:37
- Jeżdżę od: 02 sty 2010
- Lokalizacja: Poznań
Re: Kask na głowie (kij w mrowisko)
O kurde , jeszcze tak tragicznej fotki sportowej nie widziałem . Nie chciałbym tam z nimi jechać . Współczucia dla tych którzy w tym uczestniczyli
http://www.polturbo.pl Turbosprężarki sprzedaż regeneracja.
- michał1990
- Prześcignął Chuck`a...
- Posty: 777
- Rejestracja: wt sierpnia 29, 2006 8:05
- Moje rolki: powerslide c
- Jeżdżę od: 04 lip 1998
- Lokalizacja: warszawa - ursynów
- Kontakt:
Re: Kask na głowie (kij w mrowisko)
ostro
dziwni ludzie czasem jeżdza po drogach
dziwni ludzie czasem jeżdza po drogach
Pozdrawiam
Michał Machowski
Nightskating Warszawa (www.nightskating.waw.pl)
Warszawskie Stowarzyszenie Rolkarskie Polskater
Rollschool - szkoł jazdy na rolkach i wrotkach (www.rollschool.pl)
Rolkowa MapaWarszawy - www.rolkowamapa.pl
Michał Machowski
Nightskating Warszawa (www.nightskating.waw.pl)
Warszawskie Stowarzyszenie Rolkarskie Polskater
Rollschool - szkoł jazdy na rolkach i wrotkach (www.rollschool.pl)
Rolkowa MapaWarszawy - www.rolkowamapa.pl
- Casc
- Prześcigant 4x100mm
- Posty: 311
- Rejestracja: sob lipca 12, 2008 3:20
- Moje rolki: Fusion X5
- Jeżdżę od: 15 maja 1996
- Lokalizacja: Szczecin/Poznań
Re: Kask na głowie (kij w mrowisko)
Witam wszystkich. To mój pierwszy post na tym forum i mam nadzieję że nie ostatni. Wybór tematu w którym zaczynam pisać nie jest przypadkowy. Przeczytałem to, co do tej pory tutaj napisano i chciałbym dodać jeszcze parę swoich uwag i spostrzeżeń.
Na początku zaznaczę, że jestem kaskowym "heretykiem" tzn. kiedy zaczynałem jeździć te 13 lat temu to nawet bez ochraniaczy (rolki wtedy były bardziej modą niż sportem) i tak się uczyłem jeździć. Po jakimś czasie sama jazda zaczęła być nudna, więc poszedłem w kierunku jazdy agresywnej, jednak okazało się, że grindy wcale mnie tak nie bawią - wolałem skakać. W tym czasie jeździłem cały czas w ochraniaczach, ale bez kasku. Wreszcie nadeszła krótka "era kasku" w moim życiu, związana ze skakaniem. I tu się zaczął problem - do tej pory przed każdym skokiem się do niego przygotowywałem i skakałem dopiero jak byłem pewien że się uda. Po założeniu kasku - puściły hamulce, próbowałem KAŻDY skok (poczucie niezniszczalności - w takim byłem wieku) i razem z moimi kolegami dosłownie szaleliśmy na moim osiedlu (w Szczecinie) które jest bardzo pochyłe, mnóstwo schodów i tras do downhill'a. Nigdy do tej pory nie zaliczyłem tylu upadków co w tamtym czasie - co prawda wychodziłem z nich bez poważniejszych obrażeń (ale kask się nigdy nie przydał, bo okazało się że jak bym nie skoczył, nie potrafię upaść na plecy - za to ochraniacze nadgarstków często musiałem zszywać, bo impet uderzenia je rozrywał, ochraniacze na kolana - średniej jakości spisywały się podobnie, też wymagały napraw. Wreszcie po jakimś czasie takiego skakania zacząłem coraz bardziej czuć przeciążenia stawów (kolana) związane z wysokością z jakiej skakaliśmy i z nieudanymi lądowaniami (których było mnóstwo) - czyli coś, przed czym ani kask, ani ochraniacze nie uratują. Stwierdziłem, że jak tak dalej pójdzie, to zanim skończę liceum i będę miał kłopoty ze stawami (moi koledzy, jak się okazało, byli w podobnej sytuacji, tylko niektórzy w gorszej, bo byli ode mnie młodsi).
Decyzja, którą musiałem podjąć była bardzo trudna, ale zwyciężył rozsądek. Odłożyłem rolki do jazdy agresywnej (zachowałem jako pamiątkę tych czasów), zdjąłem kask, zdjąłem ochraniacze łokci, wymieniłem kółka w Bauerach FX3 (to były rolki, płoza niby plastikowa ale się nie gnie jak niektóre aluminiowe) i zacząłem jeździć "spokojnie". Od tego czasu upadki prawie mi się nie zdarzają, jeśli już - to bardzo mało groźne. Zrezygnowałem z dużych skoków na rzecz mniejszych (ale bezpieczniejszych), które miałem dobrze opanowane, zacząłem trochę jeździć na wytrzymałość i na szybkość - inna sprawa że już nie bardzo było z kim. era rolek dla moich kolegów minęła bezpowrotnie.
Teraz, żeby było jasne: NIE JESTEM PRZECIWNIKIEM JEŻDŻENIA W KASKU! Uważam, że kask dla początkujących, dla dzieci oraz dla tych jeżdżących bardzo szybko, albo bardzo agresywnie jest jak najbardziej przydatny. Każdy , kto uważa, że potrzebuje tego bezpieczeństwa - jeździ w kasku. Ze mną jest niestety tak, że moje podejście doprowadziło do tego, że kask stał się dla mnie zagrożeniem dla zdrowia - stwierdziłem, że jeżdżąc bez kasku mam większe szanse na dalsze w miarę szczęśliwe życie niż jeżdżąc w kasku. Bo co z tego, że zabezpieczę sobie głowę, jak za parę lat nie będę mógł chodzić? Ktoś zaraz powie: "Nikt Ci nie każe robić takich skoków" a ja odpowiem: "Nikt mi nie każe, ale skoro mam kask, to mogę spróbować".
Jeżdżę bez kasku, skaczę bez kasku - ale to co skacze teraz nie ma porównania do tego co skakaliśmy kiedyś. Teraz, przed każdym skokiem się zastanawiam, nie obawiam się zrezygnować po 10 minutach przymiarek, nie obawiam się zrezygnować w ostatniej chwili, kiedy czuję, że zepsułem trochę najazd - kiedyś takie drobiazgi mnie nie powstrzymywały. Dlatego prawdą jest, że człowiek w kasku się szybciej uczy - ale też zależy trochę czego się uczy.
Po co to wszystko napisałem? Po to, aby stwierdzić że o ile kask jest ważny dla bezpieczeństwa jeżdżących, o tyle w kwestii indywidualnej sprawa wcale nie jest już taka oczywista. Są przypadki oczywiste, ale są też takie jak opisany powyżej. Czy zdaję sobie sprawę, że jak będę miał wypadek i uderzę głową o grunt mogę sobie zrobić krzywdę? Pewnie że tak. Jest to wkalkulowane ryzyko. Mogę też wpaść pod tramwaj, albo poślizgnąć się na schodach i złamać kręgosłup etc. Mogę liczyć tylko na swoje doświadczenie w upadaniu - i tyle. Wiadomo, że jest to zawodne. Ale musi mi wystarczyć.
Na początku zaznaczę, że jestem kaskowym "heretykiem" tzn. kiedy zaczynałem jeździć te 13 lat temu to nawet bez ochraniaczy (rolki wtedy były bardziej modą niż sportem) i tak się uczyłem jeździć. Po jakimś czasie sama jazda zaczęła być nudna, więc poszedłem w kierunku jazdy agresywnej, jednak okazało się, że grindy wcale mnie tak nie bawią - wolałem skakać. W tym czasie jeździłem cały czas w ochraniaczach, ale bez kasku. Wreszcie nadeszła krótka "era kasku" w moim życiu, związana ze skakaniem. I tu się zaczął problem - do tej pory przed każdym skokiem się do niego przygotowywałem i skakałem dopiero jak byłem pewien że się uda. Po założeniu kasku - puściły hamulce, próbowałem KAŻDY skok (poczucie niezniszczalności - w takim byłem wieku) i razem z moimi kolegami dosłownie szaleliśmy na moim osiedlu (w Szczecinie) które jest bardzo pochyłe, mnóstwo schodów i tras do downhill'a. Nigdy do tej pory nie zaliczyłem tylu upadków co w tamtym czasie - co prawda wychodziłem z nich bez poważniejszych obrażeń (ale kask się nigdy nie przydał, bo okazało się że jak bym nie skoczył, nie potrafię upaść na plecy - za to ochraniacze nadgarstków często musiałem zszywać, bo impet uderzenia je rozrywał, ochraniacze na kolana - średniej jakości spisywały się podobnie, też wymagały napraw. Wreszcie po jakimś czasie takiego skakania zacząłem coraz bardziej czuć przeciążenia stawów (kolana) związane z wysokością z jakiej skakaliśmy i z nieudanymi lądowaniami (których było mnóstwo) - czyli coś, przed czym ani kask, ani ochraniacze nie uratują. Stwierdziłem, że jak tak dalej pójdzie, to zanim skończę liceum i będę miał kłopoty ze stawami (moi koledzy, jak się okazało, byli w podobnej sytuacji, tylko niektórzy w gorszej, bo byli ode mnie młodsi).
Decyzja, którą musiałem podjąć była bardzo trudna, ale zwyciężył rozsądek. Odłożyłem rolki do jazdy agresywnej (zachowałem jako pamiątkę tych czasów), zdjąłem kask, zdjąłem ochraniacze łokci, wymieniłem kółka w Bauerach FX3 (to były rolki, płoza niby plastikowa ale się nie gnie jak niektóre aluminiowe) i zacząłem jeździć "spokojnie". Od tego czasu upadki prawie mi się nie zdarzają, jeśli już - to bardzo mało groźne. Zrezygnowałem z dużych skoków na rzecz mniejszych (ale bezpieczniejszych), które miałem dobrze opanowane, zacząłem trochę jeździć na wytrzymałość i na szybkość - inna sprawa że już nie bardzo było z kim. era rolek dla moich kolegów minęła bezpowrotnie.
Teraz, żeby było jasne: NIE JESTEM PRZECIWNIKIEM JEŻDŻENIA W KASKU! Uważam, że kask dla początkujących, dla dzieci oraz dla tych jeżdżących bardzo szybko, albo bardzo agresywnie jest jak najbardziej przydatny. Każdy , kto uważa, że potrzebuje tego bezpieczeństwa - jeździ w kasku. Ze mną jest niestety tak, że moje podejście doprowadziło do tego, że kask stał się dla mnie zagrożeniem dla zdrowia - stwierdziłem, że jeżdżąc bez kasku mam większe szanse na dalsze w miarę szczęśliwe życie niż jeżdżąc w kasku. Bo co z tego, że zabezpieczę sobie głowę, jak za parę lat nie będę mógł chodzić? Ktoś zaraz powie: "Nikt Ci nie każe robić takich skoków" a ja odpowiem: "Nikt mi nie każe, ale skoro mam kask, to mogę spróbować".
Jeżdżę bez kasku, skaczę bez kasku - ale to co skacze teraz nie ma porównania do tego co skakaliśmy kiedyś. Teraz, przed każdym skokiem się zastanawiam, nie obawiam się zrezygnować po 10 minutach przymiarek, nie obawiam się zrezygnować w ostatniej chwili, kiedy czuję, że zepsułem trochę najazd - kiedyś takie drobiazgi mnie nie powstrzymywały. Dlatego prawdą jest, że człowiek w kasku się szybciej uczy - ale też zależy trochę czego się uczy.
Po co to wszystko napisałem? Po to, aby stwierdzić że o ile kask jest ważny dla bezpieczeństwa jeżdżących, o tyle w kwestii indywidualnej sprawa wcale nie jest już taka oczywista. Są przypadki oczywiste, ale są też takie jak opisany powyżej. Czy zdaję sobie sprawę, że jak będę miał wypadek i uderzę głową o grunt mogę sobie zrobić krzywdę? Pewnie że tak. Jest to wkalkulowane ryzyko. Mogę też wpaść pod tramwaj, albo poślizgnąć się na schodach i złamać kręgosłup etc. Mogę liczyć tylko na swoje doświadczenie w upadaniu - i tyle. Wiadomo, że jest to zawodne. Ale musi mi wystarczyć.
Mad Blades
Bauer FX1 (1996-1998)
Bauer FX3 (1999-2008)
Fusion X5 (2009 - ?)
Tak kiedyś wyglądały moje rolki:
Bauer FX1 (1996-1998)
Bauer FX3 (1999-2008)
Fusion X5 (2009 - ?)
Tak kiedyś wyglądały moje rolki:
- Ariel
- Prześcignął Chuck`a...
- Posty: 1124
- Rejestracja: wt sierpnia 09, 2005 2:56
- Moje rolki: 4x110 Powerslide TripleX C2
- Jeżdżę od: 01 lip 2005
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Kask na głowie (kij w mrowisko)
Witaj Cascaderro
Piszesz, że masz perfekcyjnie opanowaną technikę i duże doświadczenie. Pewnie niejeden dzieciak patrzy z zazdrością na ewolucje, które wykonujesz.
Niby masz rację; twoja głowa, twoje ryzyko, twoja decyzja. Jednak na twoim miejscu jeździłbym w kasu. Dlaczego? DLA PRZYKŁADU. Można w ten sposób uratować - nawet jeśli nie sobie to komuś - życie. Nie jeździsz chyba gdzieś w ukryciu
Piszesz, że masz perfekcyjnie opanowaną technikę i duże doświadczenie. Pewnie niejeden dzieciak patrzy z zazdrością na ewolucje, które wykonujesz.
Niby masz rację; twoja głowa, twoje ryzyko, twoja decyzja. Jednak na twoim miejscu jeździłbym w kasu. Dlaczego? DLA PRZYKŁADU. Można w ten sposób uratować - nawet jeśli nie sobie to komuś - życie. Nie jeździsz chyba gdzieś w ukryciu
Miłość wzrasta poprzez miłość
- Casc
- Prześcigant 4x100mm
- Posty: 311
- Rejestracja: sob lipca 12, 2008 3:20
- Moje rolki: Fusion X5
- Jeżdżę od: 15 maja 1996
- Lokalizacja: Szczecin/Poznań
Re: Kask na głowie (kij w mrowisko)
Witam,
Na początku sprostowanie: wcale nie uważam, żebym miał perfekcyjną technikę czy opanowane ewolucje. Gdybym to wszystko trenował intensywnie i profesjonalnie, może by tak było. Kiedyś (w kasku) może niektóre skoki mogły u kogoś budzić zazdrość, ale jakikolwiek pro-skater na pierwszy rzut oka zobaczyłby amatora, który nie za bardzo wie co robi. W każdym razie doświadczenie niekoniecznie przekłada się na technikę (to trzeba ćwiczyć) bardziej na intuicję i instynkt w czasie jazdy.
Obecnie, bez kasku - jestem na etapie prymitywnych skoków w dal lub nad przeszkodami, szukam ciągle rolek w których będę potrafił wyczuć moment odbicia, w tych co jeżdżę teraz mi się nie udaje. Porównałbym sytuację z kaskiem do sytuacji z zapinaniem pasów - człowiek powinien mieć wybór, natomiast nie powinien decydować za innych - rolki są w pewnym sensie sportem ekstremalnym, podobnie jak np. parkour - ale w tym ostatnim sporcie nawet rękawiczki rowerowe (dla unikania otarć rąk) są uważane za zbędne, a co dopiero kask czy ochraniacze. Polecam zobaczyć, co ludzie wyprawiają w tym sporcie i porównać do spokojnej niedzielnej jazdy na rolkach przeplatanej od czasu do czasu jakimś mało ambitnym skokiem.
Co do kwestii młodzieży, która próbując naśladować mnie mogłaby sobie zrobić krzywdę: póki co, jeżdżąc głownie po cytadeli, nie spotkałem się z takim zjawiskiem (w ogóle mało młodzieży na rolkach widuję, raczej studenci itd. a więc ludzie którzy są odporni na coś takiego. Niemniej - jeśli zobaczę jakąś młodzież która próbuje robić to co ja, to na pewno postaram się im uświadomić, że nie można zaczynać od takich przeszkód i że najpierw powinni się nauczyć jeździć, a potem skakać. Wątpię, żeby to poskutkowało. Natomiast wiem jak się skończy ponowne założenie kasku - mój ogólny pociąg do sportów ekstremalnych jest nieprzypadkowy, i niezależnie czy mam lat 15 czy trochę więcej, efekt będzie podobny. I szczerze powiedziawszy - jeżeli ja wykonam jakiś skok bez kasku a młoda osoba skrzywdzi się próbując go powtórzyć to dużo bardziej by się skrzywdziła ta młoda osoba, gdyby (w kasku) powtarzała jakiś mój skok w kasku. Dlaczego? Otóż ja wiem dosyć dobrze jak należy lądować skok z wysokości 2+metrów, natomiast tej osobie kask nie pomoże - połamie sobie nogi...
W każdym razie muszę przyznać, że los innych ludzi nie jest mi obojętny i na pewno bym nie chciał żeby ktoś się "przeze mnie" skrzywdził.
Pozdrawiam.
Na początku sprostowanie: wcale nie uważam, żebym miał perfekcyjną technikę czy opanowane ewolucje. Gdybym to wszystko trenował intensywnie i profesjonalnie, może by tak było. Kiedyś (w kasku) może niektóre skoki mogły u kogoś budzić zazdrość, ale jakikolwiek pro-skater na pierwszy rzut oka zobaczyłby amatora, który nie za bardzo wie co robi. W każdym razie doświadczenie niekoniecznie przekłada się na technikę (to trzeba ćwiczyć) bardziej na intuicję i instynkt w czasie jazdy.
Obecnie, bez kasku - jestem na etapie prymitywnych skoków w dal lub nad przeszkodami, szukam ciągle rolek w których będę potrafił wyczuć moment odbicia, w tych co jeżdżę teraz mi się nie udaje. Porównałbym sytuację z kaskiem do sytuacji z zapinaniem pasów - człowiek powinien mieć wybór, natomiast nie powinien decydować za innych - rolki są w pewnym sensie sportem ekstremalnym, podobnie jak np. parkour - ale w tym ostatnim sporcie nawet rękawiczki rowerowe (dla unikania otarć rąk) są uważane za zbędne, a co dopiero kask czy ochraniacze. Polecam zobaczyć, co ludzie wyprawiają w tym sporcie i porównać do spokojnej niedzielnej jazdy na rolkach przeplatanej od czasu do czasu jakimś mało ambitnym skokiem.
Co do kwestii młodzieży, która próbując naśladować mnie mogłaby sobie zrobić krzywdę: póki co, jeżdżąc głownie po cytadeli, nie spotkałem się z takim zjawiskiem (w ogóle mało młodzieży na rolkach widuję, raczej studenci itd. a więc ludzie którzy są odporni na coś takiego. Niemniej - jeśli zobaczę jakąś młodzież która próbuje robić to co ja, to na pewno postaram się im uświadomić, że nie można zaczynać od takich przeszkód i że najpierw powinni się nauczyć jeździć, a potem skakać. Wątpię, żeby to poskutkowało. Natomiast wiem jak się skończy ponowne założenie kasku - mój ogólny pociąg do sportów ekstremalnych jest nieprzypadkowy, i niezależnie czy mam lat 15 czy trochę więcej, efekt będzie podobny. I szczerze powiedziawszy - jeżeli ja wykonam jakiś skok bez kasku a młoda osoba skrzywdzi się próbując go powtórzyć to dużo bardziej by się skrzywdziła ta młoda osoba, gdyby (w kasku) powtarzała jakiś mój skok w kasku. Dlaczego? Otóż ja wiem dosyć dobrze jak należy lądować skok z wysokości 2+metrów, natomiast tej osobie kask nie pomoże - połamie sobie nogi...
W każdym razie muszę przyznać, że los innych ludzi nie jest mi obojętny i na pewno bym nie chciał żeby ktoś się "przeze mnie" skrzywdził.
Pozdrawiam.
Mad Blades
Bauer FX1 (1996-1998)
Bauer FX3 (1999-2008)
Fusion X5 (2009 - ?)
Tak kiedyś wyglądały moje rolki:
Bauer FX1 (1996-1998)
Bauer FX3 (1999-2008)
Fusion X5 (2009 - ?)
Tak kiedyś wyglądały moje rolki: