...widzę,że nie którzy troszkę mają wiedzę na temat specyfiki pracy w kopalni miedzi. Za 2005r. zabrali prawie cały zysk (jakieś 2mld złotych przy 2mld 300mln całego zysku). A w tym półroczu firma ma jakieś już ok. 2mld. Jeśli chodzi o pracę w sobotę i niedzielę to są to niby dni wolne od pracy, ale przy tej cenie miedzi na giełdzie i zapotrzebowaniu na ten surowiec (szczególnie w Chinach) stosuje się na pracownikach mały szantaż (mobing teraz tak bardzo modny). Poprostu poszedłem do pracy żeby mieć wolne cały tydzień kiedy jest maraton gdański. Wyjazd na jeden dzień 400km się nie kalkuluje.Więc do Gdańska jadę w poniedziałek rano tj.14.admiral pisze:Co Ty, jaki urlop ?Ariel pisze:To w Miedzi nie ma czegoś takiego jak urlop?kmieto7 pisze:...ekstra zdjątka. Żonka się mnie pyta dlaczego nie pojechaliśmy skoro to tak blisko naszej miejscowości(ok.3-godz. jazdy samochodem) a ja na to , a PRACA
Oni teraz na nową dywidendę pracują, poprzednią zabrał im "organ założycielski"
Przecież z czegoś to "tanie państwo" musi żyć.
28.07-30.07 Hohenbocka - startowe dla Polaków za darmo!
Moderatorzy: MirekCz, null, PeterCave
Regulamin forum
Wszystkie posty w tym dziale dotyczą zawodów jazdy szybkiej na rolkach. Prośba o wpisywanie nowych tematów wg zasady: data, miejsce, rodzaj wyścigu, czego temat dotyczy, np. "2009.09.19 Berlin Marathon - gdzie odebrać pakiet?", "2009.05.12-13 Poznańska Majówka - galeria zdjęć".
Wszystkie posty w tym dziale dotyczą zawodów jazdy szybkiej na rolkach. Prośba o wpisywanie nowych tematów wg zasady: data, miejsce, rodzaj wyścigu, czego temat dotyczy, np. "2009.09.19 Berlin Marathon - gdzie odebrać pakiet?", "2009.05.12-13 Poznańska Majówka - galeria zdjęć".
- kajman
- Szybszy niż Chuck Norris na 4x100mm
- Posty: 594
- Rejestracja: wt kwietnia 18, 2006 3:00
- Jeżdżę od: 02 sty 2010
- Lokalizacja: Warszawa-Wawer
Taaaak. Impreza zdecydowanie udana. Był to mój pierwszy udział w takich zawodach.
Niestety nie dowiedziałem się na co mnie stać na 21km. Po 10(lub 13) km, jadąc z dobrą, szybką grupą... niemców (w pierwszej grupie był mniędzy innymi Alandy i myślałem że dociągniemy do nich), zostałem dosłownie wykopany z grupy przez jakiegoś drągala, który zamiatał nogami jakby płynął żabką. Wypadłem z trasy, a później już nie dałem rady odrobić strat, jechałem sam. Czas ok 47min .
Za sztafetę dziękuję, szczególnie Alanowi, który był moim zmiennikiem, ale się zawziął i jechał też ze mną moją rundę i swoją również.
Alan leci jak kula armatnia!!!!
Niestety nie dowiedziałem się na co mnie stać na 21km. Po 10(lub 13) km, jadąc z dobrą, szybką grupą... niemców (w pierwszej grupie był mniędzy innymi Alandy i myślałem że dociągniemy do nich), zostałem dosłownie wykopany z grupy przez jakiegoś drągala, który zamiatał nogami jakby płynął żabką. Wypadłem z trasy, a później już nie dałem rady odrobić strat, jechałem sam. Czas ok 47min .
Za sztafetę dziękuję, szczególnie Alanowi, który był moim zmiennikiem, ale się zawziął i jechał też ze mną moją rundę i swoją również.
Alan leci jak kula armatnia!!!!
- kajman
- Szybszy niż Chuck Norris na 4x100mm
- Posty: 594
- Rejestracja: wt kwietnia 18, 2006 3:00
- Jeżdżę od: 02 sty 2010
- Lokalizacja: Warszawa-Wawer
Ten mój wynik mam nadzieję że usprawiedliwia wywrotka na trasie.Piotr B pisze:Kajman
47 minut w półmaratonie to bardzo przyzwoity amatorski wynik - więc gratulację.
A poza tematem w poprzednim tygodniu dane mi było przebywać w twoich okolicach tj w W-wa Wawer
Trochę jestem zawiedziony, bo w tym swoim Wawrze trenując robiłem 43 (sam).
Jak wrażenia z Wawra? Jeźdizłeś trochę.
- Zbyhoo
- Ścigant 4x100mm
- Posty: 283
- Rejestracja: śr października 26, 2005 9:38
- Jeżdżę od: 02 sty 2010
- Lokalizacja: Toruń
- Kontakt:
Impreza fajna i zgadzam się, że warto ją wpisać do przyszłorocznego kalendarza startów. Piękne jezioro, wspaniała trasa, mili ludzie to są argumenty za.
Po imprezie rozmawiałem z organizatorem. Zaprosil nas na kolejną edycję za rok (też bez wpisowego) oraz na wyścig w Hohenbocka (tym razem w samym Hohenbocka) w marcu oczywiście bez wpisowego.
Reklama z tegorocznego biegu marcowego: http://www.hohenbocka.de/lrv/aktuelles/ ... te1www.pdf
i mapka trasy: http://www.hohenbocka.de/lrv/plan/211.jpg
i kilka zdjęć http://www.hohenbocka.de/lrv/region/km21/km21.htm
Po imprezie rozmawiałem z organizatorem. Zaprosil nas na kolejną edycję za rok (też bez wpisowego) oraz na wyścig w Hohenbocka (tym razem w samym Hohenbocka) w marcu oczywiście bez wpisowego.
Reklama z tegorocznego biegu marcowego: http://www.hohenbocka.de/lrv/aktuelles/ ... te1www.pdf
i mapka trasy: http://www.hohenbocka.de/lrv/plan/211.jpg
i kilka zdjęć http://www.hohenbocka.de/lrv/region/km21/km21.htm
- zico
- Admin
- Posty: 8963
- Rejestracja: śr stycznia 28, 2004 8:53
- Moje rolki: SR Tarrega
- Jeżdżę od: 12 sty 1994
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Jedziemy!Zbyhoo pisze:Impreza fajna i zgadzam się, że warto ją wpisać do przyszłorocznego kalendarza startów. Piękne jezioro, wspaniała trasa, mili ludzie to są argumenty za.
Po imprezie rozmawiałem z organizatorem. Zaprosil nas na kolejną edycję za rok (też bez wpisowego) oraz na wyścig w Hohenbocka (tym razem w samym Hohenbocka) w marcu oczywiście bez wpisowego.
Reklama z tegorocznego biegu marcowego: http://www.hohenbocka.de/lrv/aktuelles/ ... te1www.pdf
i mapka trasy: http://www.hohenbocka.de/lrv/plan/211.jpg
i kilka zdjęć http://www.hohenbocka.de/lrv/region/km21/km21.htm
Serdecznie pozdrawiam,
Jakub "Zico" Ciesielski
http://www.wrotkarstwo.pl - jazda na rolkach: Twoje pierwsze źródło informacji
http://www.zicoracing.com - sklep z rolkami
Jakub "Zico" Ciesielski
http://www.wrotkarstwo.pl - jazda na rolkach: Twoje pierwsze źródło informacji
http://www.zicoracing.com - sklep z rolkami
- Ariel
- Prześcignął Chuck`a...
- Posty: 1124
- Rejestracja: wt sierpnia 09, 2005 2:56
- Moje rolki: 4x110 Powerslide TripleX C2
- Jeżdżę od: 01 lip 2005
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
relacja
Wyjechaliśmy z Warszawy ok. 19-tej. Marszrutę miałem całkiem dobrze opracowaną dzięki map24.interia.pl. Warszawa, Łowicz, Poznań, Świebodzin, Krosno Odrzańskie, Gubin, Senftenberg, Geierswalde. Co prawda nowego odcinka autostrady ze Strykowa do Konina nie było jeszcze w tym serwisie, ale nie było z tego powodu żadnych problemów. Nowa autostrada - miodzio i za darmo
W paru miejscach musieliśmy poświęcić trochę czasu na znalezienie dobrej drogi. W Świebodzinie np. była taka sytuacja, że te same oznaczenia miały dwie różne drogi
Ciepło było, a jeszcze termostat zaczął szwankować w mojej Astrze i musieliśmy jechać bardzo delikatnie operując pedałem przyspieszenia, dodatkowo podgrzewając się od czasu do czasu w kabinie
Po niemieckiej stronie na drogowskazach oprócz nazw niemieckich były również bardziej słowiańsko brzmiące, np. Cottbus - Chociebuż, Geierswalde - Lejno. Myślałem, że to może po czesku, ale myliłem się...
Na miejsce dojechaliśmy koło czwartej nad ranem. Trochę byłem rozczarowany, kiedy okazało się, że "campingplatz" to klepisko z wyschniętą trawą i łatwo unoszącym się kurzem. Około piątej położyliśmy się spać, a pracowici Niemcy już o szóstej zaczęli jeździć jakimś traktorem tuż koło naszych głów (tak to przynajmniej odbieraliśmy w namiocie).
Próbowaliśmy spać gdzieś do dziewiątej, później zrobiło się tak gorąco, że nie dało się w namiocie wytrzymać.
Zachęcony przez kolegów zapisałem się na 6 km i wystartowałem. Tragedia; nie miałem czym oddychać, po biegu zrobiło mi się niedobrze. Dlaczego? Może to przez upał, zmęczenie, niewyspanie, może za krótki czas po posiłku...
Po południu bardzo przyjemny półmaraton. Jazda razem wymaga trochę lepszego uzgodnienia przed biegiem lub w trakcie. Kajman przewrócił się nierozpoznany przeze mnie. Jak bym wiedział, że to on, poczekłabym. Pdudus1980 też jechał w tej grupie, ale jakoś współpraca nam nie wychodziła. Na finiszu wyprzedziłem parę osób na zakręcie po wewnętrznej, co wywołało ich oburzenie - czyżby takie wyprzedzanie było nie fair?
Po wyścigu wielką przyjemnością była kąpiel w jeziorze.
Wyprawa do marketów w Hoyerswerda miała swój miły akcent, kiedy ekspedientka z piekarni obczęstowała wszystkich pączkami. Czyżby zrozumiała słowa przechodzącego Kajmana "O! Pączki!". Ktoś ma chyba nawet zdjęcie z tymi pączkami.
Wieczorem niespodziewane oberwanie chmury. Miotałem się w deszczu jak nie wiem, żeby wszystko pozbierać i pozamykać samochód i namiot.
W nocy rockdisco długo nie dawało spać. Rano na start na 106,65 km dotarłem spóźniony, gdyż organizatorzy najpierw przełożyli start z 9:00 na 9:15, a następnie dali sygnał startu gdzieś o 9:11. Efektem tego była moja samotna jazda przez prawie cały dystans (parę kilometrów mogłem jechać za rowerzystą), długi czas i większe zmęczenie. Organizatorzy zapewniali tylko wodę, sok jabłkowy i banany. Po swój izotonik musiałem nieco schodzić z trasy w okolicach startu/mety. Trochę mi się dłużyło, bolały stopy, nogi i plecy. Słoneczko przypiekało mi kark. Na ostatnim okrążeniu jechałem już szczęśliwy, że raczej ukończę ten bieg. Wreszcie koniec Po biegu jedzonko, jeziorko i pakowanie. Pakowanie bardzo trudne, bo wszystko bolało, a słońce piekło niemiłosiernie. Ratowały nas zimne piwo i parasol dający trochę cienia.
Wyjechaliśmy koło siedemnastej. W domach byliśmy o 1-2 w nocy. Zadowoleni
Specjalne podziękowania dla Zbyhoo.Taką imprezę załatwił, a mówi skromnie, że po niemiecku umie tylko "bitte" i "danke".
W przyszłości możemy śmielej tam mówić po polsku. Część miejscowej ludności to Serbołużyczanie. Powinniśmy się z nimi jako-tako rozumieć.
W paru miejscach musieliśmy poświęcić trochę czasu na znalezienie dobrej drogi. W Świebodzinie np. była taka sytuacja, że te same oznaczenia miały dwie różne drogi
Ciepło było, a jeszcze termostat zaczął szwankować w mojej Astrze i musieliśmy jechać bardzo delikatnie operując pedałem przyspieszenia, dodatkowo podgrzewając się od czasu do czasu w kabinie
Po niemieckiej stronie na drogowskazach oprócz nazw niemieckich były również bardziej słowiańsko brzmiące, np. Cottbus - Chociebuż, Geierswalde - Lejno. Myślałem, że to może po czesku, ale myliłem się...
Na miejsce dojechaliśmy koło czwartej nad ranem. Trochę byłem rozczarowany, kiedy okazało się, że "campingplatz" to klepisko z wyschniętą trawą i łatwo unoszącym się kurzem. Około piątej położyliśmy się spać, a pracowici Niemcy już o szóstej zaczęli jeździć jakimś traktorem tuż koło naszych głów (tak to przynajmniej odbieraliśmy w namiocie).
Próbowaliśmy spać gdzieś do dziewiątej, później zrobiło się tak gorąco, że nie dało się w namiocie wytrzymać.
Zachęcony przez kolegów zapisałem się na 6 km i wystartowałem. Tragedia; nie miałem czym oddychać, po biegu zrobiło mi się niedobrze. Dlaczego? Może to przez upał, zmęczenie, niewyspanie, może za krótki czas po posiłku...
Po południu bardzo przyjemny półmaraton. Jazda razem wymaga trochę lepszego uzgodnienia przed biegiem lub w trakcie. Kajman przewrócił się nierozpoznany przeze mnie. Jak bym wiedział, że to on, poczekłabym. Pdudus1980 też jechał w tej grupie, ale jakoś współpraca nam nie wychodziła. Na finiszu wyprzedziłem parę osób na zakręcie po wewnętrznej, co wywołało ich oburzenie - czyżby takie wyprzedzanie było nie fair?
Po wyścigu wielką przyjemnością była kąpiel w jeziorze.
Wyprawa do marketów w Hoyerswerda miała swój miły akcent, kiedy ekspedientka z piekarni obczęstowała wszystkich pączkami. Czyżby zrozumiała słowa przechodzącego Kajmana "O! Pączki!". Ktoś ma chyba nawet zdjęcie z tymi pączkami.
Wieczorem niespodziewane oberwanie chmury. Miotałem się w deszczu jak nie wiem, żeby wszystko pozbierać i pozamykać samochód i namiot.
W nocy rockdisco długo nie dawało spać. Rano na start na 106,65 km dotarłem spóźniony, gdyż organizatorzy najpierw przełożyli start z 9:00 na 9:15, a następnie dali sygnał startu gdzieś o 9:11. Efektem tego była moja samotna jazda przez prawie cały dystans (parę kilometrów mogłem jechać za rowerzystą), długi czas i większe zmęczenie. Organizatorzy zapewniali tylko wodę, sok jabłkowy i banany. Po swój izotonik musiałem nieco schodzić z trasy w okolicach startu/mety. Trochę mi się dłużyło, bolały stopy, nogi i plecy. Słoneczko przypiekało mi kark. Na ostatnim okrążeniu jechałem już szczęśliwy, że raczej ukończę ten bieg. Wreszcie koniec Po biegu jedzonko, jeziorko i pakowanie. Pakowanie bardzo trudne, bo wszystko bolało, a słońce piekło niemiłosiernie. Ratowały nas zimne piwo i parasol dający trochę cienia.
Wyjechaliśmy koło siedemnastej. W domach byliśmy o 1-2 w nocy. Zadowoleni
Specjalne podziękowania dla Zbyhoo.Taką imprezę załatwił, a mówi skromnie, że po niemiecku umie tylko "bitte" i "danke".
W przyszłości możemy śmielej tam mówić po polsku. Część miejscowej ludności to Serbołużyczanie. Powinniśmy się z nimi jako-tako rozumieć.
- kajman
- Szybszy niż Chuck Norris na 4x100mm
- Posty: 594
- Rejestracja: wt kwietnia 18, 2006 3:00
- Jeżdżę od: 02 sty 2010
- Lokalizacja: Warszawa-Wawer
Jeszcze ode mnie pare słów o trasie.
Trasa dość szybka.
Jest kilka, którkich kawałków z bardziej szorstkim asfaltem - między innymi na początku (jakieś 2 km).
Na ok 4 km od startu jest ostry (pow 90st) skręt w prawo, za skrętem jest spadek. Na szczęście widoczny jeszcze przed nim. Potem jakieś 400 m z górki do nawrotu w lewo i pod górkę jakieś 200m.
Aż do 13(może 15km) jest gładko i po płaskim. Większa część trasy wiedzie blisko brzegu jeziora, co sprzyja wiatrowi, który dawał się nam we znaki.
Na ok 4 km przed metą jest jeszcze jeden podjazd, a za nim skręt w prawo i juz prosto do mety jest lekko z górki i w lesie - można się rozpędzić.
Meta jest jakieś 60-100m przed 90'cio stopniowym skrętem w prawo(na wąską uliczkę), za którym w odl. 10-20 m. usytuowany był punkt żywieniowy,
tam należy zachować szczególną ostrożność.
Trasa dość szybka.
Jest kilka, którkich kawałków z bardziej szorstkim asfaltem - między innymi na początku (jakieś 2 km).
Na ok 4 km od startu jest ostry (pow 90st) skręt w prawo, za skrętem jest spadek. Na szczęście widoczny jeszcze przed nim. Potem jakieś 400 m z górki do nawrotu w lewo i pod górkę jakieś 200m.
Aż do 13(może 15km) jest gładko i po płaskim. Większa część trasy wiedzie blisko brzegu jeziora, co sprzyja wiatrowi, który dawał się nam we znaki.
Na ok 4 km przed metą jest jeszcze jeden podjazd, a za nim skręt w prawo i juz prosto do mety jest lekko z górki i w lesie - można się rozpędzić.
Meta jest jakieś 60-100m przed 90'cio stopniowym skrętem w prawo(na wąską uliczkę), za którym w odl. 10-20 m. usytuowany był punkt żywieniowy,
tam należy zachować szczególną ostrożność.
- PeterCave
- Redaktor wrotkarstwo.pl
- Posty: 1486
- Rejestracja: wt kwietnia 05, 2005 4:29
- Jeżdżę od: 09 kwie 2005
- Lokalizacja: Swarzędz
- Kontakt:
Re: relacja
Mieliśmy startować osobno, a startowaliśmy razem ze sztafetą. To była niestety największa wpadka. Około 9:03 patrzę, sztafetowcy stoją na starcie (widziałem z naszych tylko Zico), no to sobie myślę, że jeszcze się rozgrzeje trochę, jeszcze przecież całe 15 minut. Pojechałem w przeciwną stronę niż wyścig i dopiero gdzieś ponad kilometr od startu zawrócił mnie facet z obsługi technicznej. Pytał się mnie, czy startuję, ja że tak, ale dopiero za 15 minut, bo 106, a on mi chyba powiedział, że startujemy razem i ledwo zdążyłem na start, jakby był opóźniony nie 11, a 6 minut, to też bym gonił jak Ariel...Ariel pisze:Rano na start na 106,65 km dotarłem spóźniony, gdyż organizatorzy najpierw przełożyli start z 9:00 na 9:15, a następnie dali sygnał startu gdzieś o 9:11
Pozdrawiam Piotrek